– Mamy Europejski Plan Walki z Rakiem, zapowiedziany przez Ursulę von der Leyen. Jeśli sprawa jest traktowana poważnie, musi się w nim znaleźć rak prostaty, który jest najczęściej występującym nowotworem u mężczyzn i plasuje się w czołówce zgonów – mówi prof. Hendrik Van Poppel, przewodniczący Biura Politycznego Europejskiego Towarzystwa Urologicznego. Eksperci podkreślają, że rak prostaty – wcześnie wykryty i poddany właściwemu leczeniu – dzięki nowoczesnym terapiom i nowym technologiom może być już dziś niemalże chorobą przewlekłą. Mimo to w ostatnich latach śmiertelność z jego powodu rośnie, nie tylko w Polsce.
– Rak prostaty jest głównym zabójcą mężczyzn. Szacuje się, że odpowiada za ok. 20–23 proc. wszystkich nowotworów, które dotykają męskiej populacji, odpowiada właśnie rak prostaty – mówi agencji Newseria Biznes Michał Kępowicz, dyrektor ds. relacji strategicznych w Philips Healthcare.
Rak prostaty jest najczęściej występującym nowotworem wśród mężczyzn – nie tylko w Polsce, ale i w krajach całej Unii Europejskiej. Każdego roku wykrywa się ok. 417 tys. nowych przypadków, a w Europie jest w tej chwili ok. 2 mln mężczyzn ze zdiagnozowanym rakiem prostaty. Co istotne, w ostatnich latach liczba zachorowań rośnie, podobnie jak i śmiertelność spowodowana tym nowotworem – z ok. 92 tys. zgonów rocznie jeszcze w 2010 roku zwiększyła się do 107 tys. w 2018 roku.
– Ta sytuacja jest nie do przyjęcia. Mamy lepsze narzędzia, lepsze metody leczenia, a jednak dzisiaj umiera więcej mężczyzn niż jeszcze kilka lat temu. W Anglii na raka prostaty umiera więcej mężczyzn niż kobiet na raka piersi. W Szwecji rak prostaty jest obecnie odpowiedzialny za największą liczbę zgonów nowotworowych wśród mężczyzn, przewyższając śmiertelność z powodu raka płuc. Z kolei w Niemczech rak prostaty jest drugą najczęstszą przyczyną zgonów, po nowotworach jelita grubego. Musimy coś z tym zrobić, podejmując pilnie wspólne działania – podkreśla prof. Hendrik Van Poppel, przewodniczący Europejskiego Towarzystwa Urologicznego, były przewodniczący Kliniki Urologii Szpitala Uniwersyteckiego Gasthuisberg w Belgii.
W Polsce śmiertelność z powodu raka prostaty jest jeszcze wyższa niż europejska średnia. Liczba wywołanych nim zgonów w Europie wynosi ok. 165 na każde 100 tys. osób, podczas gdy w naszym kraju ten odsetek oscyluje wokół 180–190. Niższa jest za to liczba zachorowań, ale w związku ze starzejącą się populacją i to powoli się zmienia.
– Każdego roku w Polsce co roku mniej więcej 16–19 tys. mężczyzn choruje na nowotwór prostaty, a około 5,5–6 tys. umiera – mówi ekspert Philips, Michał Kępowicz. – Można powiedzieć, że sytuacja nie jest jeszcze tak zła w porównaniu z Europą, gdzie średnia zapadalność na ten nowotwór to ok. 380 na 100 tys. osób. W Polsce ten wskaźnik wynosi ok. 320, czyli wciąż jest relatywnie trochę lepiej. Trzeba jednak pamiętać, że europejskie społeczeństwa są starsze. W Polsce proces starzenia się społeczeństwa też dynamicznie przyspiesza, więc nowotworów będzie przybywać.
– Trzeba pamiętać, że jeśli choroba zostanie wykryta wcześnie, możliwe jest pełne wyleczenie – podkreśla prof. Hendrik Van Poppel.
Problem w tym, że rak prostaty wciąż jest wykrywany zbyt późno.
– Nie ma skutecznej rekomendowanej profilaktyki raka prostaty. Od wielu lat słyszymy o próbach przeprowadzenia takich badań profilaktycznych, więc musimy się zdać na szybkie zgłaszanie się z objawami urologicznymi do lekarza specjalisty. I tu w Polsce jest pewien problem, ponieważ pacjenci zbyt późno zgłaszają się do tej opieki – dodaje Adam Maciejczyk, przewodniczący Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Onkologicznego w Polsce.
Ta kwestia dotyczy nie tylko polskich pacjentów. Jak podkreśla prof. Hendrik Van Poppel, na forum unijnym od lat toczy się dyskusja o wprowadzeniu badań przesiewowych (oznaczanie stężenia PSA, białka wytwarzanego przez komórki prostaty, we krwi) wśród określonej grupy społeczeństwa, tak jak ma to miejsce w Polsce chociażby w przypadku badań mammograficznych wykrywających nowotwór piersi czy cytologicznych wykrywających raka szyjki macicy. Niechęć ta wynika z dużej liczby zbyt częstych diagnoz u mężczyzn z mało znaczącymi nowotworami, które nigdy nie wyrządzą im krzywdy ani nie spowodują śmierci, a w konsekwencji z niepotrzebnego leczenia.
– Badania, jakie chcemy wprowadzić, mają być prowadzone na poziomie krajowym lub regionalnym na podstawie zaproszeń wysyłanych do wszystkich mężczyzn w wieku 50–69 lat. Inicjatywa ta nabiera kształtu, a my działamy na rzecz uzyskania około 10 mln euro przewidzianych w ramach programu EU4Health na leczenie raka płuc, żołądka i prostaty. Musimy pokazać, że to rozwiązanie można wprowadzić, że jest ono efektywne kosztowo, aby komisja mogła wprowadzić to rozwiązanie w państwach członkowskich UE – wyjaśnia profesor belgijskiego uniwersytetu.
Eksperci podkreślają, że to dobry moment, by zintensyfikować działania na rzecz poprawy w diagnostyce i leczeniu raka prostaty, ponieważ trwa realizacja Europejskiego Planu Walki z Rakiem. Zdaniem profesora nowotwór prostaty – ze względu na alarmujące statystyki – powinien zajmować w tych inicjatywach istotne miejsce. Jak podkreśla, niezbędne są wspólne rekomendacje i ujednolicony plan walki z tym nowotworem na poziomie wszystkich państw UE.
– Bez współpracy międzynarodowej to się nie uda. Wiem, że były prowadzone kampanie na rzecz ponownego wprowadzenia wczesnego wykrywania i objęcia nim populacji, z udziałem państwowych służb opieki zdrowotnej, ministerstw zdrowia. Takie działania miały miejsce we Francji, jednak nie zakończyły się sukcesem. Podejmuję tego rodzaju próby w Belgii od 10 lat, również bez powodzenia. Zajmują się tym również urolodzy, członkowie Europejskiego Towarzystwa Urologicznego w Niemczech – bez powodzenia. To samo dotyczy Wielkiej Brytanii – bez rezultatu. Musimy działać wspólnie, a następnie przedstawić w Unii Europejskiej postulaty dotyczące wczesnego wykrywania raka prostaty – w formie, jaką proponuje Europejskie Towarzystwo Urologiczne, ze stratyfikacją ryzyka wśród mężczyzn na podstawie rzetelnych informacji. To powinno być absolutnym priorytetem – mówi prof. Hendrik Van Poppel.
Kolejny problem utrudniający diagnostykę raka prostaty wynika z faktu, że mężczyźni rzadko i niechętnie poddają się podstawowym badaniom.
– Onkolodzy apelują o to, żeby mężczyźni powyżej 40. roku życia badali stężenie PSA. Natomiast w momencie, kiedy jest już podejrzenie nowotworu, w tę diagnostykę trzeba włączyć technologie takie jak rezonans, ultrasonograf. Ten dostęp do diagnostyki obrazowej w Polsce nie jest taki prosty, dlatego wielu specjalistów apeluje, aby go ułatwić – dodaje Michał Kępowicz. – Ważnym elementem jest też cyfryzacja całego procesu diagnostyki i późniejszego procesu leczenia pacjenta, aby móc robić to skutecznie. Są już w tej chwili multimodalne systemy cyfrowe, dzięki którym lekarz ma na jednym monitorze wszystkie dane. Te systemy umożliwiają cyfrowe konsylia, podczas których specjaliści mogą skupić się wokół konkretnego przypadku i ocenić sytuację danego pacjenta.
– Jednym ze sposobów na poprawę sytuacji pacjentów jest na pewno zwiększenie liczby urologów i specjalistów, którzy zajmują się urologią onkologiczną – wskazuje Adam Maciejczyk. – Bardzo ważne jest też to, żeby jak największą liczbę pacjentów urologicznych diagnozować i leczyć w warunkach ambulatoryjnych. Jednak w tej chwili ta diagnostyka i leczenie ambulatoryjne są bardzo źle wycenione, co czyni je nieopłacalnymi, przykładem może być biopsja fuzyjna. Konieczna jest poprawa tej wyceny, dzięki czemu poprawi się dostęp do diagnostyki ambulatoryjnej, a w efekcie pacjenci będą szybciej trafiać na sale operacyjne albo do radioterapii.
Problematyka nowotworu prostaty była jednym z tematów poruszanych przez ekspertów z Polski, Belgii i Austrii podczas seminarium OncoRoundtable 2022, zorganizowanego przez Polskie Towarzystwo Onkologiczne, Polską Koalicję Medycyny Personalizowanej, Fundację Innowo i firmę Philips.