Sosna zwyczajna, świerk pospolity, modrzew europejski i brzoza brodawkowata zajmują dziś 75 proc. powierzchni lasów w Polsce. Te cztery gatunki są najbardziej wrażliwe na wzrost temperatury i jego pośrednie skutki. Wielomiesięczne okresy suszy i gwałtowne huragany osłabiają drzewostany, które następnie padają ofiarą patogenów pojawiających się w naszym klimacie. – Nie grozi nam wylesienie, tylko wyparcie jednych gatunków przez inne. W konsekwencji czeka nas rewolucyjna zmiana ekosystemów – ocenia przyrodnik, dr hab. Krzysztof Świerkosz, prof. Uniwersytetu Wrocławskiego.
– Wskutek ocieplenia klimatu sosna, główny gatunek lasotwórczy w Polsce, ale przede wszystkim główny gatunek gospodarczy, zaczyna zamierać. Ten proces zaczyna się od południowego zachodu i idzie w kierunku centrum kraju – mówi agencji Newseria Biznes dr hab. Krzysztof Świerkosz, prof. UWr, przyrodnik z Muzeum Przyrodniczego Uniwersytetu Wrocławskiego, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody.
Komitet Problemowy ds. Kryzysu Klimatycznego przy Prezydium PAN ocenia, że las, jaki znaliśmy, zmienia się na naszych oczach. Zmienia się zasięg występowania wielu gatunków drzew, a niektóre stopniowo znikają z naszych lasów. Sosna zwyczajna, świerk pospolity, modrzew europejski i brzoza brodawkowata, które zajmują 75 proc. powierzchni lasów w Polsce, są najbardziej wrażliwe na globalny wzrost temperatury. Wraz z nimi mogą zginąć setki gatunków innych roślin, a także grzybów i zwierząt.
– Musimy się liczyć z tym, że gospodarka leśna oparta na sośnie zacznie upadać. Trudno powiedzieć kiedy – nie odważę się powiedzieć, czy to będzie 5, 10, 20, czy 30 lat. Natomiast ten proces już się zaczął i będzie postępował. Nie ma możliwości odwrotu od upadku gospodarki sosną, a także świerkiem i modrzewiem w Polsce. To są gatunki skazane na wymarcie w ciągu najbliższych kilku dekad. One zostaną w wysokich górach, w dolinach rzecznych, być może na piachach, torfowiskach, ale to już nie będą lasy produkcyjne – tłumaczy ekspert.
Z analizy zespołu prof. Marcina Dyderskiego z Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku wynika, że sosna zwyczajna przy scenariuszu optymistycznym straci 29,5 proc. obecnego areału w Europie, a przy scenariuszu pesymistycznym – 61,3 proc. Równie zagrożony jest modrzew europejski, który traci 83,6 proc. zasięgu w scenariuszu pesymistycznym oraz 46,4 proc. w scenariuszu optymistycznym, jednak zmiany klimatu nie oszczędzą także brzozy brodawkowatej, świerka, a nawet dębu szypułkowego. Wskazuje to na możliwość wystąpienia głębokich zmian w składach gatunkowych lasów nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie.
Najbardziej wrażliwe gatunki są osłabiane m.in. przez suszę. Świerki czy sosny są osłabiane ze względu na brak wody, bo mają stosunkowo płytki system korzeniowy. Dlatego w pierwszej kolejności reagują na gwałtowny spadek poziomu wód gruntowych.
– Teoretycznie problemów z zaopatrzeniem w wodę nie mamy, ale zmieniła się struktura opadów. Mamy coraz mniej opadów w postaci śniegu, pokrywy śnieżne są coraz cieńsze, coraz krócej trwają i to w całej Polsce, a śnieg był podstawowym donorem wody na wiosnę, kiedy on powoli sobie topniał, zasilał wody gruntowe, ściekał sobie potokami w dół, dostarczając na wiosnę wody roślinności. W tej chwili jak nie ma śniegu, to nawet obfite opady zimowe bardzo szybko spływają z gór i wiosną często tej wody już brakuje – wyjaśnia prof. Krzysztof Świerkosz. – Poza tym im wyższe są temperatury, tym silniejsze jest parowanie gleby i roślin. Nawet gdybyśmy mieli obfite opady i ich normalną strukturę, to i tak rośliny by nam wysychały, ponieważ one muszą więcej transpirować. To jest poważny problem, którego nie doceniamy i o którym nadal niewiele wiemy.
Rośliny mają różne sposoby, by sobie z tym problemem same radzić, ale może być to dla nich kolejny czynnik stresu fizjologicznego.
– Badania prowadzone w Alpach wykazały, że zdrowy świerk w ciągu miesiąca potrafił zamrzeć całkowicie na skutek stresu fizjologicznego, wcześniej nie pokazując żadnych objawów. Można to w zasadzie porównać do zawału serca u człowieka albo wylewu krwi do mózgu – tłumaczy przyrodnik.
Postępujące ocieplenie klimatu spowodowało, że lubiąca ciepłe warunki jemioła zaczyna coraz bardziej zagrażać drzewom. Z inwentaryzacji przeprowadzonej przez Lasy Państwowe w 2020 roku wynikało, że niemal 167 tys. ha borów sosnowych zostało skolonizowanych przez tego pasożyta. Wcześniej jemioła głównie atakowała drzewa liściaste – brzozy, lipy, osiki czy topole, sporadycznie pojawiała się na drzewach iglastych, jednak teraz coraz częściej rośnie na sosnach. Obszary, na których jest najwięcej skolonizowanych przez jemiołę drzewostanów sosnowych, pokrywają się z tymi rejonami Polski, na których susza najmocniej daje się we znaki. To głównie południe i centrum naszego kraju. Wraz ze zmianą klimatu pojawiają się nowe patogeny. Już od kilkunastu lat jesiony atakuje grzyb Hymenoscyphus fraxineus, leśnicy obserwują też ekspansję opieńki miodowej.
– Pojawiają się patogeny grzybowe, inwazyjne gatunki, których nie było w latach 90., na przykład cała grupa lęgniowców Phytophthora. To grupa grzybopodobnych organizmów, które atakują wiele gatunków drzew i krzewów. W południowo-zachodniej Polsce coraz więcej brzóz zamiera, dosłownie w ciągu jednego roku, właśnie pod wpływem inwazji tych patogenów. Atakują one prawdopodobnie także osiki i olsze czarne – wymienia profesor.
W miejsce drzewostanów sosnowych czy świerkowych rosnących na żyznych siedliskach pojawiają się np. dęby, buki, lipy i klony, czyli gatunki drzew lepiej dostosowane do zmieniających się warunków środowiskowych. Eksperci PAN podkreślają, że zmiany te będą miały dramatyczny wpływ na wiele obszarów naszego życia, w tym na funkcjonowanie ogromnej gałęzi gospodarki związanej z produkcją drewna i przetwórstwem drewna.
– Z naszych obserwacji wynika, że od kilkunastu lat, od kiedy ocieplenie zaczęło przyspieszać, w lasach odnawiają się gatunki o charakterze nieprodukcyjnym, których leśnictwo nie brało wcześniej pod uwagę. To jest grab, lipa, jawor czy klon zwyczajny. W dolinach rzecznych świetnie odnawia się klon polny, w górach buk, ale też nie wiadomo, co z nim będzie, bo to jednak gatunek klimatu atlantyckiego, wrażliwy na susze – wymienia prof. Krzysztof Świerkosz.
Eksperci zwracają uwagę na kluczową rolę, jaką lasy odgrywają w przeciwdziałaniu zmianom klimatu i łagodzeniu ich skutków. Las przechwytuje z atmosfery dwutlenek węgla, który następnie przechowywany jest w samych drzewach oraz w glebie. Zwiększenie powierzchni lasów nie zastąpi wprawdzie odchodzenia od paliw kopalnych, ale może być jednym z narzędzi kompensowania emisji dwutlenku węgla.
Lasy Państwowe oceniają, że w skali światowej ekosystemy lądowe wiążą ok. 11 gigaton CO2 rocznie. 1 ha lasu pochłania średnio 4–5 t CO2. W Polsce łącznie lasy pochłaniają rocznie ok. 40 mln t CO2, a do tej pory zmagazynowały ponad 1 mld t węgla. Z badań wynika, że 80 proc. sumarycznej ilości węgla organicznego zgromadzonego w nadziemnych częściach ekosystemów lądowych i ok. 40 proc. węgla zmagazynowanego w częściach podziemnych tych ekosystemów znajduje się w lasach.
– Jeżeli wycinamy stary las, to zabieramy ten węgiel wraz z drewnem, uwalniamy jego duże ilości także z gleby i w rezultacie, nawet jeżeli tam wyrośnie spontanicznie kolejny młody, nowy las, to samo pochłonięcie tego węgla uwolnionego podczas procesu gospodarczego, w zależności od gatunku czy strefy klimatycznej, trwa od 50 do 100 lat. A my potrzebujemy ten węgiel już w tej chwili wyciągać z atmosfery i magazynować w biomasie. To nie jest jednak wyjście dla każdego lasu. Tak można zrobić w lasach, które mają naturalny charakter, rosną na właściwych dla siebie siedliskach i składają się z długo żyjących gatunków liściastych drzew – przekonuje członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody.
– Ponieważ zmiana klimatu już wpływa na lasy, a w przyszłości będzie wpływać jeszcze mocniej, potrzebne są szybkie i daleko idące zmiany w zarządzaniu lasami. Produkcja drewna pozostanie istotnym celem leśnictwa ze względu na ważną rolę tego surowca w transformacji gospodarki i ograniczaniu produkcji energochłonnych materiałów, takich jak stal, beton czy plastik. Musimy jednak przemyśleć hierarchię funkcji lasów i nasz sposób zarządzania nimi. Trzeba pogodzić produkcję drewna z sekwestracją węgla, ochroną zasobów wodnych oraz ochroną bioróżnorodności w ekosystemach leśnych – podkreśla Komitet Problemowy ds. Kryzysu Klimatycznego przy Prezydium PAN w styczniowym komunikacie dotyczącym lasów.
Wśród najpilniejszych wyzwań eksperci komitetu wymieniają objęcie pilną ochroną starych drzew i starodrzewów leśnych, także wyeliminowanie wycinki drzew w obszarach chronionych i ich bezpośrednim sąsiedztwie, na terenach górskich, w dolinach cieków i w obszarach najcenniejszych przyrodniczo, zwiększanie powierzchni zalesionych (zalecenie IPCC mówi o osiągnięciu progu pokrycia 30–50 proc. terenu obszarami o cechach naturalnych), ale też wprowadzanie rozwiązań łagodzących ograniczoną podaż drewna surowego dla przemysłu, np. poprzez poprawę systemu recyklingu papieru, wprowadzenie systemu recyklingu drewna, zmianę systemu sprzedaży drewna przez Lasy Państwowe, a także wyeliminowanie zużycia pełnowartościowego surowca drzewnego w energetyce.